niedziela, 23 marca 2014

Musujące problemy - nie zawsze wszystko wychodzi

Od czego zaczynałyście swoją przygodę z własnymi produktami?? Ja od produktów musujących, a ściśle od kul do kąpieli. Później doszły bath melts, o których pisałam w ostatnim poście. Skąd idea przygotowania tych produktów samemu?? Kiedy dostałam taką super kulę z Lusha i sprawdziłam jej cenę, zrobiłam wielkie oczy. Pozostałe firmy typu Stenders czy Organique, również nie rozdają tych produktów za darmo. Ja rozumiem, że to już znane marki, że dużo kasy poszło w marketing itd, ale szanowni producenci bez przesady!. Patrząc na INCI stwierdziłam jedno, skład jest banalny, trochę sody trochę kwasu i ot cała filozofia:]. Zadowolona ze swojego odkrycia już tego samego dnia poszłam do sklepu i kupiłam torebkę sody oczyszczonej i kwasek cytrynowy. Znalazłam jakąś recepturę w internecie i rozpoczęłam przygotowania. Zrobiłam wszystko tak jak w przepisie wskazano i doznałam szoku. Moja kula musowała, wychodziła z formy, a dodany olej wręcz z niej wypływał. Dlaczego?? Co było nie tak?? Tu dochodzimy do tematu dzisiejszego posta.

Jak już wcześniej wspomniałam do przygotowania produktów musujących potrzebujemy wodorowęglanu sodu (soda oczyszczona), kwasu cytrynowego, oleju/masła, zapachu i barwnika. W przypadku wodorowęglanu sodu nie napotkałam żadnych problemów przy stosowaniu proszku zakupionego w sklepie spożywczym. Również masła i oleje dodawane w odpowiedniej ilości nie sprawiają wielkich kłopotów w przygotowaniu naszych produktów kąpielowych. Co to znaczy w odpowiedniej ilości?? To taka ilość, która pozwoli nam w łatwy sposób sprasować nasza masę w foremkach. Za mało "lepiszcza" spowoduje, że masa nie będzie się kleić, za dużo, że w miejscu łączenia półkul masa będzie się rozchodzić. Dodatkowo jeżeli dodamy za dużo oleju lub masła, wówczas całość zacznie delikatnie musować. Największe problemy jednak, pojawiają się dodając barwnik, kompozycje zapachową i kwas cytrynowy. 

BARWNIKI
Z barwnikami mamy dwa rozwiązania. Pierwsze to zastosowanie barwników nierozpuszczalnych w wodzie tylko w tłuszczach. Minusem jest to, że produkt wrzucony do wody nie zabarwi jej, a na powierzchni będą nam pływać kolorowe oka. Drugie rozwiązanie to barwniki spożywcze rozpuszczalne w wodzie. Po wsypaniu szczypty barwnika dodajemy kilka kropli wody (KILKA tj 4-6). Barwnik ładnie się rozpuści, a dodany później wodorowęglan uzyska intensywny kolor. Jeszcze raz zaznacze, że wody ma być naprawdę bardzo mało, inaczej wszystko zacznie musować. 

KOMPOZYCJE ZAPACHOWE
Problemy z kompozycjami zapachowymi są takie, że zawierają one substancje hydrofilowe. W połączeniu z wodorowęglanem sodu i kwasem cytrynowym zachodzi reakcja, w której wydziela się dwutlenek węgla. Jak to obejść?? Najprostszym rozwiązaniem jest.....nie stosować kompozycji zapachowych. Zamieniamy je na olejki eteryczne i w ten sposób pozbywamy się kłopotu. Wzrasta nam trochę cena końcowa produktu ale unikniemy wielu nerwów. Jeżeli ktoś koniecznie chce używać kompozycji zapachowych, to sam musi dojść do tego jaką ilość można dodawać, żeby całość się nie rozleciała, ponieważ każda kompozycja jest inna. 

KWAS CYTRYNOWY
Kwas ze sklepu spożywczego, nie nadaje się do produkcji kul musujących czy bath melts. Nawet jeżeli komuś uda się coś zlepić to po pierwsze musi dodać wypełniaczy w postaci skrobi lub kaolinu, po drugie uzyska brzydką powierzchnię ponieważ kwas cytrynowy jest w kryształach, Jeżeli go zmielicie to nie ma opcji zlepić coś trwałego. (Jeżeli komuś się udało to proszę o recepturę, chętnie wypróbuje i wręczę medal za zasługi dla produkcji produktów kąpielowych). No to jaki ten kwas ma być??

1. Stosujemy kwas BEZWODNY - najprostsze rozwiązanie, które zapewni nam, że używając prawidłowych proporcji wszystko będzie ok. Kula wyschnie nam w ciągu doby, nie odkształci się, nie popęka i nie będzie pochłaniała wody z powietrza. Spróbujcie zastosować kwas jednowodny bez rozpuszczonego barwnika spożywczego. Zobaczycie jak kula pochłania wilgoć a barwnik na powierzchni zmienia swój kolor.
2. Stosujemy kwas rozdrobniony - zapewnia nam to uzyskanie ładnej, gładkiej kuli, bez dziur i porowatej powierzchni. Nie znalazłam jeszcze kwasu cytrynowego, który by mi odpowiadał pod względem wielkości cząstek, dlatego warto zaopatrzyć się w młynek do kawy (koszt ok 20 zł) i mielić swój kwas przed rozpoczęciem produkcji.

Inne ważne aspekty to, pozostawienie kuli do wyschnięcia, najlepiej na noc. Pomocne będą również foremki metalowe, polecam wybrać się do IKEI i zakupić 4 półkule za 9 zł. Co do kul to przygotowuje je podobnie jak na filmikach Lusha z serii "how it's made". Wodorowęglan mieszam z barwnikiem i małą ilością wody. Następnie dodaje olej i mieszam wszystko przez parę minut. W ostatnim etapie dodaje kwas cytrynowy i ponownie wszystko mieszam. Taka kolejność przygotowana ma plus w postaci dobrego zabarwienia kwasu cytrynowego. W momencie gdy dodawałam kwas razem z wodorowęglanem, barwił się słabiej a na powierzchni mogłam zaobserwować białe punkty.

W przypadku bath melts, nie można przesadzić z ilością kwasu cytrynowego, ponieważ przy tak dużej ilości masła, masa "wychodzi" z formy. Dodatkowo kwas cytrynowy, może mieć większe cząstki, nie musi być zmielony na pył, co zapobiegnie zajściu reakcji. Stosując recepturę z tego postu nie powinniście mieć problemów z przygotowaniem. Masę naszych bath melts po wlaniu do foremki zostawiamy w temperaturze pokojowej. 

I pamiętajcie, jeżeli coś nie wychodzi nie ma co się załamywać i trzeba próbować dalej. W końcu kiedyś wyjdzie i wtedy największą nagrodą będzie uśmiech osoby, która dostaje przygotowane przez Nas produkty. 

2 komentarze: