Post o przygotowaniu jakiegoś smarowidła do twarzy był w moich planach od dłuższego czasu. Są to przepisy trochę bardziej skomplikowane, ponieważ musimy dokładnie przyjrzeć się związkom, których użyjemy w recepturze. Będziemy unikać tu substancji, które mogą powodować powstanie zaskórników oraz pryszczy.
Jak już wiecie emulsje to układy zbudowane z fazy wodnej i tłuszczowej, które połączone są ze sobą dzięki emulgatorom. Szczególną uwagę musimy zwrócić na to co dodajemy do fazy tłuszczowej. Pomocne są tabele, w których znajdziemy spis związków z przypisanymi wartościami określającymi ich komedogenność.
http://thescienceofacne.com/what-does-non-comedogenic-mean/
Podałam tylko jedną tabelę, w której znajdziecie przeróżne związki. Oczywiście w sieci znajdziecie ich znacznie więcej, niestety wartości dla konkretnej substancji różnią się od siebie. Nie mówię tu o jakiś drastycznych różnicach np masło kakaowe w większości tabel będzie miało wysoką wartość. Podobnie będzie z olejami zawierającymi duże ilości kwasu stearynowego i oleinowego. Drobne różnice możemy zauważyć w związkach, które potencjalnie nie zapychają. Jedne dane podają wartość 0, natomiast w innej tabeli dla tego samego związku zostanie przypisana wartość 2. Myślę, że to jak zareagujemy na związki, które potencjalnie nie zapychają zależy już od naszych predyspozycji. Także przy doborze substancji musimy trochę już znać swoją skórę, żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku.
http://thescienceofacne.com/what-does-non-comedogenic-mean/
Podałam tylko jedną tabelę, w której znajdziecie przeróżne związki. Oczywiście w sieci znajdziecie ich znacznie więcej, niestety wartości dla konkretnej substancji różnią się od siebie. Nie mówię tu o jakiś drastycznych różnicach np masło kakaowe w większości tabel będzie miało wysoką wartość. Podobnie będzie z olejami zawierającymi duże ilości kwasu stearynowego i oleinowego. Drobne różnice możemy zauważyć w związkach, które potencjalnie nie zapychają. Jedne dane podają wartość 0, natomiast w innej tabeli dla tego samego związku zostanie przypisana wartość 2. Myślę, że to jak zareagujemy na związki, które potencjalnie nie zapychają zależy już od naszych predyspozycji. Także przy doborze substancji musimy trochę już znać swoją skórę, żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku.
Po przeanalizowaniu tabeli wiecie już, że w dzisiejszym przepisie nie będziemy używać maseł i olei bogatych w kwasy stearynowy i oleinowy. Skupimy się na substancjach, które mają niską wartość "zapychania". Oczywiście ilość fazy tłuszczowej, którą skomponujemy nie będzie powalająca. O ile zwykle w kremach ilość fazy tłuszczowej wynosi ok 30 % w tym przypadku zredukujemy ją do 20 % ( razem z emulgatorami i substancjami zagęszczającymi nasz krem).
Pozostała ilość czyli 80 % będą stanowić składniki fazy wodnej i dodatki, których w tym przepisie nie będziemy żałować. Standardowo w recepturze znajdzie się kilka humektantów. Dodaje je zawsze w ilościach 2-3%, ponieważ wszystkie dane, które znalazłam wskazują, że wtedy osiągamy optymalne nawilżenie. Nie jest tak, że im więcej tym lepiej, w pewnym momencie stopień nawilżenia naszej skóry nie zwiększa się a dodanie np większych ilości glicerolu spowoduje, że nasz produkt będzie charakteryzował się większą lepkością.
Napisałam, że nie będziemy żałować składników dodatkowych, dlatego warto mieć w swoim magazynie hydrolaty, proteiny czy ekstrakty. Nie wyobrażam sobie aby w tym przepisie znaczną część fazy wodnej nie stanowił aloes. Dodamy również bisabolol, który ma właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne.
Receptura
Faza A
Woda oczyszczona 43,5 %
Żel z aloesu 10%
Hydrolat z szałwii 15 %
Gliceryna 2 %
Mleczan sodu 3 %
Faza B
Olej słonecznikowy 8 %
Olej jojoba 8 %
Wosk emulgujący 5 %
Alkohol cetylowy 2 %
Faza C
Konserwant 1%
Proteiny owsa 2%
Bisabolol 0,5 %
Przygotowanie
Przygotowanie kremu jest to standard nad standardami:]. Dlatego w telegraficznym skrócie: fazę A i B ogrzewamy na łaźni wodnej do 70 C. Mieszamy każdą z faz przez parę minut i wlewamy fazę wodną do fazy tłuszczowej. Całość mieszamy i chłodzimy do 45 C. Następnie dodajemy składniki fazy C, wszystko mieszamy i chłodzimy do temperatury pokojowej.
Woda oczyszczona - rozpuszczalnik.
Żel z aloesu - działa nawilżającą dzięki polisacharydom, które wiążą duże ilości wody. Dodatkowo zawiera substancje o działaniu przeciwzapalnym, ściągającym.
Hydrolat z szałwii - działanie antybakteryjne, solidne źródło antyoksydantów.
Gliceryna - substancja nawilżająca.
Mleczan sodu - substancja nawilżająca. Składnik naturalnego czynnika nawilżającego skóry (NMF).
Olej słonecznikowy - źródło kwasów wielonienasyconych, witaminy E oraz fitosteroli.
Olej jojoba - płynny wosk dobrze wchłaniany przez skórę. Nawilża i zmiękcza skórę.
Wosk emulgujący NF - zapewnia tworzenie się emulsji. Łączy fazę wodną z tłuszczową.
Alkohol cetylowy - składnik zagęszczający. W tabeli komedogenności alkohol cetylowy ma wartość 2. Jeżeli chcecie, spróbujcie go zamienić np na wosk Candelilla (ja pewnie bym tak zrobiła, niestety nie posiadam go obecnie "na stanie magazynowym").
Konserwant - zabezpiecza produkt przed wzrostem drobnoustrojów.
Proteiny owsa - przenikają przez warstwę rogową naskórka, gdzie wiążą wodę. Wykazują działanie zmiękczające.
Bisabolol - właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. Wspomaga gojenie ran i redukuje zaczerwienienia skóry.
Czy taki kremik się nada do cery tłustej/mieszanej?
OdpowiedzUsuńWszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że TAK. Wybrałam substancje potencjalnie niezapychające, ale to jak na krem skóra zareaguje zależy od konkretnego przypadku. Jeżeli nie miałaś nigdy problemów po kremach z olejem słonecznikowym i jojobą to stosuj śmiało.
UsuńDzięki za odpowiedź :)
Usuńjestem pod dużym wrażeniem Twojego bloga a krem na pewno sobie zrobię :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:]
UsuńPodziwiam to co robisz :) Po otrzymaniu od Ciebie masełka do ciała Twojej roboty jestem jeszcze bardziej oczarowana! :) Spodziewaj się maila ode mnie ;)
OdpowiedzUsuńPo komentarzu domyślam się, że masło dobrze się sprawuje. Bardzo się cieszę:]
UsuńInteresujące ;) pozytywnie ;P
OdpowiedzUsuńInspirujesz. :) Gotowce mi wybitnie nie służą, jeśli chodzi o kremy. Chętnie przygotuję ten z Twojego przepisu (jak już dorobię się termometru). Wygląda prosto i skutecznie :)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na opinię. A jeżeli chodzi o termometr to polecam taki kuchenny z jakiegoś hipermarketu (wydatek 5-6 zł)
Usuń